Strona główna Wydarzenia / Events Wspomnienie o Śp. p. poruczniku – Antonim J. Andrzejewskim

Wspomnienie o Śp. p. poruczniku – Antonim J. Andrzejewskim

409

Wierny Przyrzeczeniu Harcerskiemu. Gawęda Dz. Harc. prof. dr-a Cz. M. Rodkiewicza wygłoszona na obozie harcerskim nad Garner Lake dnia 23 lipca 1977 roku

„Mam szczerą wolę służyć Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym Prawu Harcerskiemu.” Przyrzeczenie to złożył w marcu 1931 r. w Nowym Sączu, przy ognisku w czasie biwaku nad szumiącym Dunajcem, młodziutki, 11-letni Antoś. Złożył je trzymając dwa palce na pochylonym sztandarze, powtarzając słowa Przyrzeczenia za hufcowym hm. Remi, który później zginął śmiercią żołnierza w 1939 roku. Przy Gimnazjum Klasycznym im. Jana Długosza była drużyna im. T. Kościuszki. Antoś został harcerzem I-go zastępu. Wkrótce objął w nim funkcję zastępowego, a na-stępnie, już jako H.0., przybocznego. Przeszedł cztery obozy wędrowne, które sięgnęły aż Beskidu Śląskiego i Pienin. Szczęśliwy, przebiegał stoki górskie swego pięknego kraju nie przypuszczając, że ich znajomość przyda mu się wkrótce w czasach ponurej agresji niemieckiej. Po maturze wstępuje do Podchorążówki Rezerwy przy 21 Dywizji Piechoty Górskiej w Cieszynie i kończy ją w stopniu plutonowego podchorążego. Przydzielony do 1 pułku Strzelców Podhalańskich, Antoni znalazł się w jednej z najbardziej barwnych jednostek Wojska Polskiego. Światowa zawierucha wojenna rozpoczęła się atakiem Niemiec na Polskę. Po mniejszych potyczkach doszło do pierwszej bitwy. Stoczona została ona pod Jasłem, następna za Przemyślem. Cofanie się w kierunku na Lwów było koniecznością. Wtedy to Antoni dostaje się w ręce niemieckie. Ucieka jednak z obozu jenieckiego i przystępuje do Związku Walki Zbrojnej, gdzie pełni obowiązki łącznika. Jego zadaniem jest przerzucanie ludzi na tereny Słowacji celem przekazania ich oddziałom Wojska Polskiego, które kontynuowało walkę „za naszą i waszą wolność” poza granicami Polski. Dzień aresztowania przez Gestapo był jednak nieunikniony. Ponieważ Antoniego nie zastano w domu, aresztowano całą rodzinę jako zakładników. On sam schronił się na nartach w opuszczonej gajówce w górach. I tutaj doszło do pierwszego większego zmagania: ukrywać się dalej czy ratować rodzinę? Wybrał to drugie. Pewnego dnia w lutym, przy palącym mrozie, Antoni oddaje się w ręce oprawców z Gestapo. Bito go do krwi, rany zachodziły ropą. Druh Antoni nie przyznał się jednak do przeprowadzania ludzi wiedząc, że jest to jedyna szansa pozostania przy życiu. Ostatecznie został wysłany do Oświęcimia pierwszym transportem z Tarnowa. Antoniemu wytatuowano na ręce numer. Przez pół godziny wisiał na obozowym słupie kaźni z rękami związanymi do tyłu. Chłostano go. Rany na sinym ciele młodego więźnia goiły się bardzo powoli w warunkach głodowych.

W czasie szykan obozowych nieugięty Antoni zaplanował z paroma współwięźniami ucieczkę. Ostatecznie z kolegą Kwiatkowskim w przebraniu SS-manów wyprowadzili na wolność siebie i trzech innych więźniów jako grupę roboczą. W trzy godziny po ucieczce, w czasie apelu, gestapowcy zorientowali się, do czego doszło. Zawyła syrena — znak do rozpoczęcia obławy. Zbiegom tymczasem udało się dotrzeć do jednego z górskich oddziałów partyzanckich AK. Był wrzesień 1944 roku. Później zbiegowie wrócili jeszcze w okolice obozu. Udało im się wyrwać z rąk oprawców jeszcze dwie grupy więźniów. W grudniu 1944 r. dom, w którym ukrywał się dh A. J. Andrzejewski, został nagle otoczony. Jego mieszkańcy bronili się, choć dom był w płomieniach. Trzech zginęło, a Antoniego wywleczono wieczorem spod słomy w piwnicy, zbito i związano paskiem ręce. W czasie transportu z powrotem do obozu w Oświęcimiu, gdzie go czekała pewna śmierć przez publiczne powieszenie, dh Antoni zdołał oswobodzić ręce i wyskoczyć na zakręcie z ciężarówki — w ciemność nocy. Złamał nos. Esesmani strzelali za nim, a kierowca myśląc, że to napad partyzancki — zamiast się zatrzymać, przyśpieszył jazdę. To uratowało Antoniego. Bosy i zmarznięty do szpiku kości, czekał trzy dni, aż skończą się obławy. Następnie partyzanci zabrali go w góry, gdzie przebywał do marca 1945 roku. Wraz z innymi zajmował się w tym czasie obroną ludności polskiej. Jesienią 1945 r., po rozwiązaniu oddziału partyzanckiego AK „Garbnik”, którego był ostatnim dowódcą, przedarł się do Włoch i dołączył do 2-go Korpusu pod dowództwem gen. Wł. Andersa. Następnie poprzez Anglię przybył do Alberty. Tu dzielnie pracował i pracuje w naszym harcerstwie. Słowa „Mam szczerą wolę służyć…” powtarzają często za nim — z dwoma palcami na pochylonym sztandarze nasi harcerze.

Dnia 17 lutego 1995 r. pożegnaliśmy druha Antoniego  na Mszy Św. w kościele Różańca Świętego. Mszę celebrował ksiądz proboszcz M. Fidyka. Kościół był przepełniony ludźmi, którzy przyszli, żeby oddać ostatnią przysługę Zmarłemu. Organy grały, chór śpiewał i całe nabożeństwo wraz z wygłoszeniem mowy pożegnalnej trwało ponad półtorej godziny. W oczach wielu obecnych były łzy smutku i żałość za odeszłym na zawsze Zmarłym, był to człowiek znany i szanowany w Edmonton, a szczególnie wśród braci harcerskiej, dla której poświęcił wszystkie swoje wysiłki i zdolności.

Odszedł od nas człowiek wielkiego serca, wierny Druh, Przyjaciel, człowiek o wyjątkowej pracowitości, sumienności i skromności. Niezwykle uczynny, był motorem większości naszych wydarzeń polonijnych.

Cześć Jego Pamięci.

Oficjalne, uroczyste otwarcie harcówki i odsłonięcie pamiątkowej tablicy ku czci dh. hm. Antoniego J. Andrzejewskiego, wieloletniego zasłużonego działacza ZHP na terenie Edmonton odbędzie się w dniu 12 lipca 2015 roku na Stanicy „Kopernik przy  Garner Lake, rozpoczęcie o godzinie 13:00.

Na uroczystość zaprasza CANADIAN POLISH YOUTH FRIENDSHIP SOCIETY OF EDMONTON, 10960 – 104 Street , Edmonton, AB T5H 2W6, tel. (780)944-8086 Email: cpyfse@gmail.com

 

Dziennikarz polonijny w Kanadzie. Aktywny w latach 1970 - 2018.